Sztuczni ludzie – homeostaty

Może on wykonać ruch dowolną figurą. Każdy taki ruch prowadzi do jakiejś liczby różnych partii — jedne z nich mogą być korzystne dla home-ostatu, inne nie. Otóż aparat może mieć coś w rodzaju wewnętrznej szachownicy, co odpowiada ludzkiej wyobraźni. Nawet jeśli założyliśmy, że szachów nie można „przemyśleć do końca“, to jest jednak możliwe, że aparat wypróbuje w „wyobraźni“ wszystkie możliwe partie odpowiadające jednemu własnemu ruchowi, powiedzmy do 20 posunięcia („ja tak, to on tak“!). Potem robi to samo dla następnej figury itd. aż do końca i wreszcie wybierze ruchy dające najlepsze możliwości na przyszłość; mówię „ruchy“, bo w początku gry jest zapewne wiele równouprawnionych możliwości, oczywiście zrobi tylko jeden ruch.

Człowiekowi zajęłoby takie jedno zastanowienie się chyba parę miesięcy, nie mówiąc o tym, że w pamięci nikt chyba nie przemyśli sytuacji do 10 czy !!0 posunięcia, ale urządzenie elektronowe zrobiłoby to w ciągu niewielu minut, a może sekund.

Można to ująć w ten sposób, że aparat przewiduje każdy ruch przeciwnika i odpowiada nań posunięciem, zawsze będącym przemyślanym początkiem jakiejś subtelnej kombinacji. Toteż nikt z ludzi nie wygrałby partii szachów z takim aparatem. Ale ten aparat z kolei przegrałby na pewno z drugim, potrafiącym myśleć do ruchu np. pięćdziesiątego.

Należy dodać, że gdyby zmieniać dowolnie warunki pracy homeostatów, np. napięcie anodowe lamp, moglibyśmy otrzymać różne „temperamenty“,‘ np. jeden aparat dążyłby do rozstrzygnięcia za pomocą szybkich, gwałtownych działań, a inny raczej „z rozwagą“ zbierałby dane i działał ostrożnie.

Nie opisuję dokładnie pierwszego, już zbudowanego homeostatu. Robię to celowo. Maszyna jest obecnie w stanie jeszcze niemowlęctwa i jedynie fachowca zainteresować może jej działanie, gdyż chwilowo nie wykonuje ona żadnych konkretnych zadań — nie jest efektowna. Ale już widać ogromne jej możliwości. Przyjaciele wynalazcy usiłowali „przechytrzyć“ aparat. Wsadzano laski w ruchome części, wiązano je na ślepo drutami, na chybił — trafił zamieniano połą-’ czenia elektryczne. Maszyna niezmiennie przystosowywała się do nowych warunków, zmieniając własny schemat, omijając uszkodzone elementy i wykorzystując w nowy sposób pozostałe. Szybkość z jaką to wykonywała, uniemożliwia prześledzenie kolejnych stadiów działania.

Pierwszy homeostat rozporządza „ilością skojarzeń“ rzędu 3 razy 10 do pot. 5; jak oceniają niektórzy uczeni, odpowiednia zdolność mózgu ludzkiego wynosi około 10 do pot. 100. Jak widać, daleko jeszcze aparatowi do bogactwa myśli człowieka. Poza tym zbyt mało jeszcze rozwinięte są niektóre elementy. Do oryginalnego projektu Ashby‘ego należało by dodać jeszcze zespoły odpowiadające pamięci i wyobraźni (jak wspomniano na przykładzie gry w szachy). Ponadto, mózg góruje tym, że jest niesłychanie „zminiaturyzowany“. Homeostaty względnie inteligentne musiałyby być olbrzymimi urządzeniami. Ale mamy już nową drogę, po której będziemy kroczyć dalej. Proste homeostaty mogą zastąpić człowieka przy zadaniach, nie wymagających wybitnych zdolności twórczych. Inna rzecz, że na pewnych odcinkach mogłyby one już teraz przewyższać człowieka. Np. konstrukcje takie jak wzmacniacze, odbiorniki radiofoniczne itp.; przypuśćmy, że wyprodukowano nową serię lamp i chcemy skonstruować 4-lampowy odbiornik na tych lampach. Zamiast obliczać i eksperymentować, stosujemy odpowiedni homeostat, podajemy mu warunki, jakie ma osiągnąć, a więc czułość, selektywność, moc wyjściową przy dopuszczalnych zniekształceniach itd. — i w ciągu kilku minut automat dobierze wszystkie wartości elementów. (Należy jednak zaznaczyć, że odpowiedni homeostat byłby konstruowany znacznie dłużej niż jakikolwiek odbiornik).

Tak jak obrabiarki i zastosowanie masowej produkcji uwolniły nas od marnowania energii na indywidualną wytwórczość jednakowych przedmiotów, tak odpowiednie homeostaty uwolnią konstruktora od ciągłego opracowywania zagadnień skądinąd nie nowych, ale dotąd wymagających jeszcze pracy ludzkiego mózgu. Uzyskamy nowe, jeszcze potężniejsze narzędzie twórczości.