Sąd nad zwierzętami

W czasach już zupełnie nowożytnych, bo w latach 1639 w Dijon, a w 1694 w Aix, zostali skazani na śmierć ogier i klacz i to przez spalenie żywcem jako nawiedzone przez szatana. Zaprzysiężeni świadkowie z całą odpowiedzialnością zeznali, że zwierzęta te opanowane były przez demona i zabijały ludzi z premedytacją. W myśl paragrafów orzekających, że czarownice należy palić, ogier i klacz spłonęli żywcem.

Psy dotknięte wścieklizną były z reguły skazywane na męki i śmierć. Wścieklizna, jako choroba, nie mogła być uważana w sądzie za okoliczność łagodzącą. Sądy ustalały tylko ilość wypadków pokąsania ludzi i zwierząt przez chorego psa. Zadawane męki stopniowane były zależnie od ilości pokąsam Wściekłemu psu zanim go ścięto, obcinano po kolei uszy, potem ogon, a na końcu zależnie od ilości przewinień i łapy. Niejednokrotnie stosowane też były i inne tortury. Wycie, szczekanie i skomlenie brane były podczas zadawania mąk jako oznaki przyznawania się delikwenta do winy.

Niezmiernie ciekawe były procesy wytaczane w średniowieczu różnym gryzoniom i owadom. Zwierzęta te dokonywały zazwyczaj przestępstw masowo, to też sądy napotykały na trudności w badaniu wszystkich podsądnych, w prowadzeniu procesu i wydawaniu wyroków. Zazwyczaj zatem sądy świeckie oddawały trudniejsze dla nich do przeprowadzenia sprawy sądom duchownym. Wychodzono z założenia, że co ludziom świeckim niemożliwe jest do osądzenia, podpada pod kompetencję osób duchownych. Sądy duchowne skazywały na karę śmierci pochwycone winne gryzonie i insekty, a resztę zaś gatunku obkładały uroczystą anatemą.

Można powiedzieć, że przed sądami stawały w średniowieczu prawie wszystkie rodzaje zwierząt. Najsurowiej sądzone były jednak osobniki barwy czarnej, jak czarne koty i tejże barwy kozy i psy. Kolor czarny był „ulubionym“ przez szatana, a demony, w myśl mentalności średniowiecza, obierały sobie na mieszkanie osobniki barwy ciemnej. Dużo było wypadków, że czarne węże i takież koty wyrokiem sądu pieczone były w żelaznych koszach na wolnym ogniu, a potem dopiero uroczyście wieszane.

W r. 1474 zdarzyła się w Bazylei rzecz straszna i niecodzienna. Kogut zniósł jajo. Pospólstwo wzburzone orzekło, że w sprawę tą musiał być czynnie zamieszany sam szatan. Kogut wraz z jajem, jako nawiedzony, został uroczyście spalony.

Przy ferowaniu tych wszystkich wyroków nad zwierzętami w średniowieczu, jak również w czasie samego przewodu sądowego, stosowane były wszystkie finezje i subtelności prawnicze, tak ze strony prokuratorów jak i adwokatów. Zwierzęta były zazwyczaj za swoje przewiny karane śmiercią, a ich właściciele musieli być obecni przy wykonywaniu wyroków i nie otrzymywali nic z zabitego zwierzęcia, bo ani mięsa, ani skóry, gdyż zabite zwierzę było grzebane albo palone. Była to niejako kara nałożona na właściciela za brak dozoru. Oczywiście, że i ta odrobina sensu była nieraz wypaczana średniowieczną wiarą w uroki, czary i demony, a całą „misę en scene“ średniowiecznego procesu zwierzęcego można by traktować raczej humorystycznie, gdyby nie była zwyczajną głupotą połączoną z aktami bestialstwa.

Gdyby wrocławski lew Astor żył w średniowieczu napewno musiałby stanąć przed sądem i ponieść zasłużoną karę, chociaż nie dopuścił się może największej zbrodni tj. zabicia człowieka. Sądzony byłby jednak jako opętany, degenerat lub szkodnik społeczny.