Procesy czarownic w dawnej Polsce
Tymczasem w w. XVI z północno-wschodnich Niemiec przedostawać się począł do Polski nowy typ procesów o czary. Ponure zeznania czarownic, którym na torturach kazano przyznawać się do stosunków seksualnych z szatanem, były tylko kopiowaniem niemieckich wzorów. Wiara w diabły i czarownice, dotychczas prawie nie znana szerokim rzeszom ludności polskiej, przyszła z Niemiec w tym samym mniej więcej czasie co pierwsze hasła luterańskiej reformacji. Prawdopodobnie wtedy właśnie, gdy ze zbuntowanych przeciw władzy papieża luterańskich Niemiec ludzie bardziej wykształceni przynosili na nasze ziemie hasła reformacji, jednocześnie osoby nastawione mniej krytycznie łączyły je z ponurym zabobonem, dzięki któremu miała być ukrócona władza czarta.
W tym wypadku zabobon szerzył się szybciej niż nowinki religijne. Lutera-nizm spotkał się z pewnym oporem ze strony katolicyzmu i po chwilowych sukcesach dalszy jego rozwój został zahamowany. Natomiast przybyła z nim razem z Niemiec wiara w czarownice lako „narzędzie szatana“ krzewiła się dalej zarówno na gruncie protestanckim jak i katokckim. Sprzyjająca atmosfera kontrreformacji, jaka panowała w Polsce, spowodowała, że w XVII w- procesy o czary rozpowszechniły się jeszcze bardziej. Uciążliwe wojny, jakie toczyły się na naszych ziemiach w drugiej połowie XVII w., doprowadziły cały kraj do ruiny, zarazem jednak stworzyły wspaniałe warunki do rozplenienia sie tego krwawego zabobonu. Zbie-dzeni, przymierający często głodem ludzie o wiele łatwiej poddawali się złudzeniom, że wszystkie klęski, jakie na nich spadały, przypisać należy „nieczystym siłom“. Dopiero jednak w pierwszym ćwierćwieczu XVIII stulecia zwyczaj palenia na stosie domniemanych czarownic osiągnął swój punkt szczytowy.
W drugim ćwierćwieczu tegoż stulecia procesy takie stają się już trochę rzadsze, zanik jednak tego ponurego zjawiska zaobserwować można dopiero w trzecim ćwierćwieczu XVIII stulecia.
Trudno jest dziś dokładnie ustalić, ile czarownic spalono w Polsce. Większość materiałów źródłowych do tego rodzaju spraw zaginęła, z zachowanych zaś do dziś dnia niewielka tylko część została przejrzana przez badaczy interesujących się tymi zagadnieniami. Dlatego więc opierać się można tylko na mniej lub więcej trafnych przypuszczeniach. Otóż niezbyt pewne zresztą próby obliczeń pozwalają wyciągnąć wniosek, że na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej wchodzących w skład obecnego Państwa Polskiego około 10 000 osób oskarżonych o czary na mocy prawomocnych wyroków spłonęło na stosie lub zmarło na torturach. Przypuszczać dalej można, że różnego rodzaju samosądów dokonywanych najczęściej przez ludność wiejską nad domniemanymi czarownicami było 5 000 — 10 000. Zestawienie to pomija zupełnie wschodnie ziemie dawnej Rzeczypospolitej, gdzie zjawisko to posiadało zupełnie odmienny charakter.
Jeśli chodzi o Ziemie Odzyskane, to sprawa ta wymaga osobnego oświetlenia. Tereny te, a szczególnie Śląsk, uchodziły za miejsce nadzwyczaj ożywionej walki z „diabłem“. Przesadne są z pewnością wiadomości autorów niemieckich , że na samym Śląsku spalono około 30 000 czarownic. Przypuszczać jednak można, że liczba 15 000 — 20 000 ofiar (biorąc pod uwagę także samosądy) ponurego zabobonu nie będzie zbyt wysoka.
Można więc sądzić, że ogólna liczba ofiar za czary na terytorium całego dzisiejszego Państwa Polskiego wynosiła 30 000 — 40 000 osób. Bezsprzecznie nie mogliśmy na tym polu konkurować z naszym zachodnim sąsiadem Niemcami, gdzie liczba spalonych czarownic dochodziła do kilkuset tysięcy lub nawet do miliona, nie upoważnia to nas jednak do wyciągnięcia zbyt ogólnikowego wniosku, że Polska była krajem, w którym procesy czarownic zdarzały się tylko sporadycznie.
Zazwyczaj procesy o czary rozgrywały się na tle różnych konfliktów społecznych, zachodzących w życiu wsi lub małego miasteczka.