Poezja staropolska
Pojęcie poezji powstało u nas jak i gdzie indziej nie od razu i przechodziło niejedną zmianę.
Autorowie najdawniejszych pieśni, z „Bogurodzicą“ na czele, swoistość naczelną swoich utworów widzieli najoczywiściej tylko w ich formie wierszowej, która umożliwiała ich zespolenie z muzyką, ich śpiewanie. A w muzyce dopiero (śpiewie) realizowały się intencje artystyczne w naszym rozumieniu: poruszenie uczuć, wywołanie zachwytu. W zakresie muzyki nie było zasadniczej różnicy pomiędzy naszymi twórcami średniowiecznymi a dzisiejszymi. Słowo jednak było dla nich czymś służebnym tylko. Dlatego to my dzisiaj zachwycamy się, kiedy słyszymy chór śpiewający „Bogurodzicę“, ale sam tekst „Bogurodzicy“ jeśli nas wzrusza, to tylko dlatego, że jest bardzo dawnym zabytkiem, nie zaś wskutek swoich słów, choć możemy podziwiać kun-sztowność ich wierszowego ułożenia. Ani się o to specjalnie nasi wcześni pieśniopisarze troszczyli, żeby ich wiersze miały samoistny wyraz uczuciowy, ani żeby były ściśle własne: przerabiali po prostu modlitwy, hymny liturgiczne i inne pieśni religijne {głównie łacińskie), przychodzące z Zachodu. Nie odbiegało to zresztą od ogólnej praktyki średniowiecza, które było wielkim okresem twórczości bezimiennej.
I z utworami nie przeznaczonymi do śpiewu było w znacznej mierze podobnie. Stosowano w nich wiersz, bo znajdowano go w utworach o-bcych tego samego typu lub na ten sam temat.
Naturalnie, formę wierszową w polszczyźnie trzeba było dopiero stworzyć i wydoskonalić. I pod tym względem średniowiecze zrobiło bardzo dużo. Nie cofano się nawet przed kunsztownością polegającą na bardzo wymyślnych rygorach mechanicznych. Za przykład może służyć „Skarga umierającego“ z XV w., w której tyle jest zwrotek co liter alfabetu i każda zwrotka od innej litery (w ich abecadiowej kolejności) się zaczyna. Wiersz był tu zapewne w zamiarze piszącego ozdobą, mającą przyciągnąć czytelników i słuchaczy, a zapewne i środkiem mnemotechnicznym, ułatwiającym rozpowszechnianie budujących tekstów wśród tych, co nie umieli czytać (a takich w średniowieczu była przecież ogromna większość). Były bowiem i te utwory przeważnie religijne albo religijno-moralne z ducha, tematów i zamysłu autorskiego. Jako przykłady można wymienić głośną {z XV w.) „Rozmowę Mistrza ze Śmiercią“ i równie głośną (z tegoż XV w.) „Legendę o św. Aleksym“, rozwijające tematy znane w całym ówczesnym świecie chrześcijańskim.
Z rzadka powstawały i wierszowane utwory świeckie. Ich celem miało być w jednych wypadkach szerzenie pożytecznych wiadomości (np. o zachowaniu się przy stole albo o ortografii), w innych — rozpowszechnianie informacyj o pewnych wypadkach, wraz z ich oceną (jak np. w „Pieśni o zamordowaniu Jędrzeja Tęczyńskiego“), lub też rozgłaszanie pewnych poglądów (jak np. w służącym interesom szlachty wyrzekaniu na lenistwo chłopów. Były to więc utwory pod względem intencji swoich dające się porównać z dzisiejszymi artykułami w pismach popularno – naukowych i w gazetach. Wiersz i tu był zapewne głównie środkiem mnemotechnicznym.
Taki był mniej więcej stan ogólny. Ale byiy i wyjątki. Ten i ów pieśniopisarz nie zadowalał się tym, że muzyka doda skrzydeł jego wierszom, i nie poprzestawał na sumiennym wypracowaniu liturgicznego czy innego tekstu, ale chciał także wyrazić wzruszenie, którym go przedmiot tego tekstu przejmował. Stąd w niejednej pieśni religijnej szczera, choć nie-złożona serdeczność, która się i dzisiejszemu ich czytelnikowi udziela. Tak jest np. w głośnym „Żalu Marii Panny pod Krzyżem“, albo w „Pieśniach łysogórskich“ (z wieku XV). Z końca tego wieku zachował się i świecki utwór, jedyny zresztą w swoim rodzaju, wierszowany list mi łosny, który przy całej swojej naiwności i nieporadności jest przecież w głównych swoich u-stępach czystą liryką, tak jak dziś się ją rozumie.
Smucę się, a nie wiem czemu,
Żyw — nie wiem, co mi się dzieje,
Iż się czasem moje smutne serce śmieje.
Człowiek, który te wiersze i inne podobne napisał, był już (mimowiednie być może) poetą w znaczeniu, jakie się dzisiaj temu wyrazowi nadaje.